Św. Wojciech

Miał być rycerzem, został świętym. Z człowieka, który nie stronił od ziemskich uciech, przemienił się w ascetycznego mnicha.
Zginął, bo chciał krzewić Ewangelię słowem, nie mieczem.

Św. Wojciech urodził się ok.956 roku w Libicach w Czechach. Ojciec świętego był głową możnego rodu, spokrewnionego z dynastią saską, panująca wówczas w Niemczech, matka pochodziła z niemniej znamienitej rodziny Przemyślidów, którzy wówczas rządzili państwem czeskim.

W 968 roku papież Jan XIII, dzięki inicjatywie cesarza Ottona I ustanowił w Magdeburgu metropolię misyjną do nawracania Słowian zachodnich. Pierwszym arcybiskupem tegoż miasta został mianowany św. Adalbert. To jego opiece został oddany wówczas 16 letni Wojciech, który kształcił się w na dworze metropolity w tamtejszej szkole katedralnej. Tam też przyjął sakrament bierzmowania a z wdzięczności dla św. Adalberta przybrał sobie jego imię.

Po śmierci św. Adalberta, Wojciech powrócił do Pragi. Biskupem był wówczas Dytmar, Niemiec z pochodzenia a państwem rządził wówczas książę Bolesław II Pobożny. 25 letni Wojciech przyjął święcenia diakonatu oraz niebawem święcenia kapłańskie. Po śmierci biskupa Dytmara, książę Bolesław wytypował na jego zastępcę św. Wojciecha. Rok później cesarz Otton II zatwierdził wybór św. Wojciecha a arcybiskup Moguncji (której to metropolii podlegała wówczas diecezja praska) udzielił mu sakry biskupiej.

Początkiem drogi św. Wojciecha, która zawiodła go do Prusów, była przemiana jaka dokonała się w nim w 982 roku w Pradze. Duchownego, nazywanego przez współczesnych księciem rozkoszy (a nie było to niczym nadzwyczajnym w tamtych czasach), stał się ascetycznym mnichem-nauczającym, upominającym i karcącym. Przemianę spowodowały dramatyczne rozrachunki biskupa Pragi Dytmara z samym sobą i z Bogiem, których świadkiem był Wojciech

Urząd biskupi 30 letni Wojciech przyjął w duchu ewangelicznej pokory. Od samego początku swej posługi traktował poważnie powierzoną mu misję. Rozpoczął gorliwą pracę, słowem i przykładem starał się przyciągać ludzi do Chrystusa. Żył ściśle według Ewangelii, miłosierdzie było zawsze bliskie świętemu, odwiedzał ubogich, chorych i więźniów wykupywał niewolników. Odznaczał się niezwykłą skromnością niemal ubóstwem. Prowadził surowe życie wypełnione modlitwą i umartwianiem się. Domagał się, by przestrzegano nauk Ewangelii. Pomimo prawie stu lat od chrztu Czech nadal panowała obyczajowość pogańska:wielożeństwo, rozwody, nieprzestrzeganie postów, rozwiązłość obyczajów. Upominanie i krytyka biskupa Wojciecha odstępstw od wiary spowodowała, że zyskiwał sobie wrogów. Dostrzegając beznadziejność swoich zabiegów po 5 latach postanowił opuścić stolicę i szukać pomocy u papieża.

Udał się do Moguncji prosząc swojego zwierzchnika św. Willigisa o poparcie u papieża i zwolnienie go z jego obowiązków. Jan XV nie dał wprawdzie zezwolenia, ale zgodził się by św. Wojciech pozostał na pewien czas w Rzymie. Tam spotkał się greckim pustelnikiem św. Nilem, który poradził mu by wstąpił do benedyktynów. W Wielką Sobotę ze swym przyrodnim bratem bł. Radzimem, złożył zakonną profesję przyjmując habit benedyktyński. Spędził trzy i pół roku w klasztorze na Awentynie, gdzie rozsmakował się w ciszy i ascezie życia klasztornego.

Posłuszny jednak woli Ojca Świętego, w 992 roku powrócił do swoich obowiązków w Pradze. Wydawało się, że dawne spory ucichły. Wojciech wznowił pracę duszpasterską, wznosił kościoły, podjął akcję misyjną na Węgrzech. Jednak znów zaczęto występować przeciwko decyzjom biskupa. Decydujący wpływ na dalsze losy miało pewne dramatyczne zdarzenie. Kobieta, która dopuściła się cudzołóstwa błagała o ratunek ścigana przez rozwścieczony tłum. Biskup polecił schronić się jej w klasztorze a sam zastawił drogę napastnikom. Przemocą usunięto Wojciecha i na jego oczach zgładzono kobietę. Zdarzenie to ponownie zmusiło Wojciecha do opuszczenia kraju. Wyjechał ponownie do Rzymu, tam dotarła do niego wstrząsająca wiadomość o wymordowaniu jego rodziny; ocalał tylko najstarszy brat Sobiesław, który był w Niemczech i Radzim przebywający w Rzymie.

W Rzymie Wojciech poznał osobiście Ottona III, w czym pomógł mu papież Grzegorz V, znajomy z Magdeburga. Kiedy biskup moguncki znów zaczął domagać się powrotu Wojciecha do Pragi, ten poprosił papieża, by zgodził się uzależnić ten powrót od woli ludu (a faktycznie zgody Bolesława II). Po uzyskaniu odmownej odpowiedzi, Wojciech uzyskał od papieża zgodę na podjęcie misji chrystianizacyjnej wśród pogan.

Św. Wojciech uzyskał nominację biskupa misyjnego. Odbył pielgrzymkę do Galii, by przygotować się do trudnej drogi, jaką wybrał. Jego idea ewangelicznego misjonarstwa odrzucającego przemoc wzbudzić musiała co najmniej zdziwienie w epoce, w której powszechnie popierano nawracanie niewiernych siłą.

W 996 przybył do Polski wraz z bratem Radzimem serdecznie przyjęty przez Bolesława Chrobrego. Król Polski chciał zatrzymać św. Wojciecha jako pośrednika w misjach dyplomatycznych ten jednak odmówił wyrażając chęć pracy wśród pogan. Chrobry dał św. Wojciechowi jako osłonę 30 wojów, po czym w towarzystwie bł. Radzima i subdiakona Benedykta Bogusza wyruszył wiosną do Gdańska, gdzie przez kilka dni głosił Ewangelię Pomorzanom, odprawiał Mszę św., chrzcił miejscową ludność. By wyprawie misyjnej nie nadać charakteru wyprawy wojennej, Święty oddalił rycerzy.

23 kwietnia 997 roku w czasie odprawiania Mszy św. uzbrojony tłum Prusów rzucił się na misjonarzy. Św Wojciecha zawleczono na pagórek, zadano mu śmiertelny coś, potem 6 włóczni przeszyło jego ciało, odcięto głowę i wbito ją na żerdź nad zwłokami postawiono straż.

Czy potrzebne było męczeństwo Wojciecha?

Mówił Prymas kard. Stefan Wyszyński podczas milenium chrześcijaństwa w Polsce w Gnieźnie 1966 roku.

„Mógł był Chrobry obronić Wojciecha na wybrzeżu gdańskim, ale Wojciech nie chciał! Chrystus mówił do uczniów swoich, którzy chcieli go bronić w ogrodzie Getsemani: Czy myślicie, że gdybym zechciał, to Ojciec Niebieski nie przysłałby mi ku obronie hufców anielskich?! Ale nie o to idzie!

Potrzeba było, aby Wojciech umarł na wybrzeżu bałtyckim. Dopiero takie ziarno owoc stokrotny przynosi. I my, Najmilsze dzieci, umierając w Panu, jesteśmy błogosławieni. Żyjąc w Panu i błogosławiąc, gdy nam złorzeczą, pokojem napełniamy ziemię i umacniamy rodzaj Boży”.

Bolesław Chrobry od razu zdecydował się wykupić ciało męczennika, płacąc za nie złotem tyle, ile ważyły zwłoki. Ciało św Wojciecha i sprowadzono do Trzemeszna, a następnie do Gniezna, gdzie został pochowany w katedrze gnieźnieńskiej. Cesarz Otton III natychmiast zawiadomił papieża, który szybko rozpoczął proces kanonizacyjny Męczennika. Papież Sylwester II w 999 roku uroczyście ogłosił Wojciecha świętym i Patronem świeżo utworzonego arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Pierwszym arcybiskupem gnieźnieńskim został Radzim – brat Męczennika.

W marcu 1000 roku Otton III odbył pielgrzymkę do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. Wtedy też została uroczyście proklamowana metropolia gnieźnieńska z podległymi jej stolicami biskupimi-sufraganiami: w Krakowie,Wrocławiu i Kołobrzegu.

Św. Wojciech jest obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława biskupa-męczennika głównym patronem Polski.

W ikonografii św. Wojciech przedstawiany jest w szatach biskupich, z pastorałem i paliuszem. Jego atrybutami są: wiosło, włócznia oraz orzeł.

Legenda:

Najbardziej znana legenda opowiada o wykupie ciała św. Wojciecha. Poganie zgodzili się wydać ciało polskiemu wladcy w zamian za tyle srebra, ile waży sam Święty. Położono dużo srebra na szali, ale ciągle było za mało. Przechodząca obok wdowa rzuciła grosz, który ku zdumieniu wszystkich przeważył. Zaczęto powoli ujmować srebro, ale ciągle waga pokazywała, że jest go zdecydowanie za dużo. W końcu na szali został tylko grosz rzucony przez kobietę. I tak Bolesław Chrobry wykupił ciało św. Wojciecha.

Malowidło ścienne przedstawiające scenę wykupienia ciała św. Wojciecha w broniewskiej świątyni

Modlitwa za wstawiennictwem Św. Wojciecha

Boże, Ty umocniłeś nasz nasz naród w wyznawaniu Twego imienia przez nauczanie i chwalebne męczeństwo św. Wojciecha biskupa.

Spraw, prosimy, aby ten, który na ziemi głosił naszym przodkom wiarę, wstawił się za nami w niebie. Amen